niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 1

-Może byś się ruszyła co?
Odwróciłam się na dźwięk głosu Belli. Było sobotnie popołudnie, a ja siedziałam w swojej nowej willi jedząc lody i przerzucając bezmyślnie kanały w telewizorze. Nie zdążyłam się nawet przebrać z pidżamy. Wyłączyłam dźwięk.
-Co ty tutaj robisz?
-Dałaś mi zapasowe klucze, zapomniałaś? - pokiwałam głową i wróciłam do bezmyślnego gapienia się w ekran - Tak nie może być! - Bella wyrwała wtyczkę z kontaktu - Od jakiegoś tygodnia nie wychodzisz z domu. Co się stało?
-A czemu coś musiało się stać? Po prostu chcę napisać coś nowego...
-I nigdy wcześniej nie musiałaś robić tego w ten sposób!
-Widać zmieniły się moje metody. - zapadła chwila ciszy, w której ona mierzyła mnie podejrzliwym spojrzeniem, a ja ją nienawistnym. - Daj spokój Bells.
-Chodzi o Liama?
Jęknęłam i ukryłam głowę pod poduszką. Dlaczego? Pytam się dlaczego, ona musiała o nim wspomnieć. Od razu ogarnęło mnie poczucie winy. Zagryzłam wargę i starałam się pozbyć tego okropnego uczucia. Moja przyjaciółka siedziała cierpliwie czekając na odpowiedź.
-Nie dasz mi spokoju prawda?
-Zgadza się. - ułożyła się wygodniej w fotelu - Będę tu siedziała dopóki nie powiesz mi co się dzieje.
-Wiesz, tu nie chodzi o Liama. Ani o Justina - dodałam kiedy zaczęła otwierać usta - Chodzi o mnie. Bo ja... ja naprawdę myślałam, że to skończone... a potem ta piosenka... i przypomniałam sobie. Moje życie uczuciowe jest do chrzanu!
Bella zaśmiała się cicho i wyszła z salonu. Odprowadziłam ją wzrokiem, po czym opadłam na kanapę. Kiedy pierwszy raz usłyszałam Heartbreaker naprawdę mną to wstrząsnęło. Nawet nie wiem dlaczego, przecież to tylko zwykła piosenka. Nie raz powtarzałam sobie "Co cię to obchodzi, przecież teraz jesteś z Liamem.", ale nie wiedzieć czemu ten głupi utwór nie chciał dać mi spokoju. Po raz setny tego dnia mój telefon zaczął wygrywać arie sięgnęłam po niego. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Liama, odrzuciłam połączenie obiecując sobie w duchu, że jutro do niego zadzwonię. Od pewnego czasu nie miałam ochoty na jego towarzystwo.
-Wróciłam - Bella postawiła przede mną kubek kawy - Opowiadaj co Cię gryzie.
Sięgnęłam po napój i zaciągnęłam się jego pięknym zapachem. Spojrzałam na moją przyjaciółkę i zaczęłam opowiadać co mnie gryzie. Zaczęłam od niepokoju związanego z Justinem, że od niedawna znów zaczęłam ciągle o nim myśleć.
-A najgorsze jest to, że Liam jest taki cudowny. Po prostu ideał chłopaka, a ja nie wiem co czuję i tak bardzo nie chcę go zranić.  On jest dla mnie naprawdę ważny, nie poradziłabym sobie bez niego, potrzebuje go, ale nie jestem pewna w jakim sensie.
-W przyjacielskim? - podsunęła
-Może - wzruszyłam ramionami - Skąd ja mam to wiedzieć? 
-Ale nie możesz się tak załamywać! - wrzasnęła Bells po minucie ciszy - Nic nie zmienisz siedząc w domu. Wiesz, że ja też nie lubię takich klimatów, ale choć do klubu.
Spojrzałam na nią jak na idiotkę. Czy ona w chwili mojej totalnej depresji proponuje mi jakieś głupie potańcówki? Pokręciłam z niedowierzaniem głową, a ona spojrzała na mnie błagalnie. Zresztą co mi szkodzi? Podniosłam się z kanapy i wyszłam do łazienki. Prysznic trochę poprawił mi nastrój, spłukując trochę smutków. Zaciągnęłam się miętowym zapachem szamponu do włosów. Zaśmiałam się cicho słysząc stukanie do drzwi. Bella naprawdę powinna nauczyć się cierpliwości. Bez pośpiechu zawinęłam się w ręcznik i wyszłam z łazienki. Stanęłam przed szafą licząc, że jakieś ubrania same wpadną mi w ręce. Nie chciałam się przesadnie stroić, więc wzięłam zwykłe czarne szorty, do tego bokserkę w tym samym kolorze i koszulę w kratę. Moja przyjaciółka już czekała w samochodzie. Podróż minęła nam szybko, śpiewałyśmy razem wszystkie piosenki, które akurat puścili w radiu. O ile nasze krzyki można nazwać śpiewem. Pod
klubem zakryłam się lekko koszulą i weszłam jak najszybciej do środka. Minusy nagrywania muzyki, wszędzie czają się te nieznośne paparace. Bella, od razu podeszła do baru co trochę mnie zdziwiło. Ruda zazwyczaj wystrzega się alkoholu. Po kilku drinkach ruszyłyśmy na parkiet. Nawet nie zauważałam z kim tańczyłam. Było mi to potrzebne, zanotowałam w głowie żeby podziękować Belli za wyciągnięcie mnie z domu. Poczułam na swoich biodrach czyjeś ręce, więc odwróciłam się gwałtownie. Pierwsze co zobaczyłam to duże niebieskie oczy i promienny uśmiech, który od razu odwzajemniłam. Oddaliłam się trochę, żeby lepiej przyjrzeć się chłopakowi. Miał on blond włosy, które zaczesywał do góry jak Justin. Do tego pociągłą twarz i piękne dołeczki w policzkach. Skądś go kojarzyłam, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd.
-Hej. - wyszeptał mi powitanie do uch, a ja poczułam jak na moim ciele pojawia się gęsia skórka pod wpływem jego oddechu
-Witaj.
-Widzę, że mam szczęście. Tańczę z samą Seleną Gomez.
-A ja z tym słynnym Lukem Hemmingsem. - odpowiedziałam przypominając sobie skąd go znam
-Oboje mamy dużo szczęścia. - obdarzył mnie kolejnym uśmiechem, po którym w jego policzkach pojawiły się te cudowne dołeczki. - Może się przejdziemy? 
Pokiwałam głową i wyszliśmy z klubu. Na dworze uderzyło we mnie świeże, chłodne powietrze.
-Skoro ty jesteś w Los Angeles to znaczy, że jest też Liam prawda?
-Yep. Strasznie się irytuje, że nie odbierasz od niego telefonu. 
Westchnęłam cicho. Wiadomo, że Luke wie o wszystkim, w końcu jeździ wszędzie z moim chłopakiem.
-Mógłbyś mu nie mówić, że mnie spotkałeś? 
-Spoko - kolejny piękny uśmiech - Nie chcę wtrącać się w wasz związek. 
Błądziliśmy po ulicach miasta aniołów dość długo. Blondyn był świetnym rozmówcą. Wysłałam Belli smsa, żeby mnie nie szukała i że sama wrócę do domu. Oczywiście chłopak mnie odprowadził. Było już grubo po północy, kiedy przekroczyłam próg swojej sypialni. Wyciągnęłam stary podkoszulek Justina, który znalazłam kiedyś w swoim pokoju a teraz służył mi za pidżamę. Padłam na łóżko zmęczona i od razu zasnęłam. 
Obudziłam się dość wcześnie zważając na to, o której wczoraj położyłam się spać. Leżałam chwilę w otępieniu nie wiedząc co wyrwało mnie ze snu. Po chwili usłyszałam głośne i natarczywe walenie w drzwi. Zerwałam się z łóżka, naciągnęłam na siebie wczorajsze szorty i zbiegłam po schodach.
-Już idę - krzyknęłam słysząc ponownie to okropne dudnienie. 
Otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Dochodził do mnie lekki zapach alkoholu i dymu papierosowego co zdziwiło mnie jeszcze bardziej. Przecież on nie palił, ale nie to było najdziwniejsze. Najdziwniejsze było to, że na moim progu stał Justin Bieber i patrzył na mnie z ironicznym uśmieszkiem na ustach. 
-Witaj shawty. 
***
Przepraszam, że tak długo nie było notki, ale jestem ostatnio odcięta od internetu. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba. 
Jeśli to czytasz bardzo proszę o komentarz. 

piątek, 4 lipca 2014

Prolog

Przeciągnęłam się na łóżku marszcząc z niezadowolenia nos. Do moich uszu dobiegały dźwięki piosenki Wake me up. Zaczęłam szukać po omacku telefon żeby pozbyć się uporczywego dźwięku. Kompletnie się nie wyspałam. Jeszcze pięć minut mojej drzemki nie powinno nikomu przeszkodzić. W momencie kiedy narzuciłam kołdrę drzwi mojego pokoju brutalnie się otworzyły.
-Koniec spania!
-Daj żyć Bella - jęknęłam kiedy moja przyjaciółka rozsunęła zasłony.
-Dziś jest ważny dzień.
-Niby czemu?
Poczułam, że moje łóżko opadło lekko. Podniosłam się na łokciach żeby lepiej ją widzieć. Wyglądała jak zawsze, swoje rude, wręcz czerwone włosy związała na czubku głowy w niedbałego koczka i nie zrobiła sobie zbyt dużego makijaży.
-Niby czemu dziś jest ważny dzień?
-Serio? - spojrzała na mnie z powątpiewaniem. - Przenoszę się dziś do kampusu, a ty do swojego nowego domu. Jedna wielka przeprowadzka!
Zaśmiałam się cicho i wypchałam ją z pokoju. Postanowiłam szybko się ogarnąć więc nie patrzyłam nawet na ubrania, które wyciągnęłam z szafy. Kompletnie zapomniałam, że już dzisiaj przenosiłam się do nowego domu. Wzdrygnęłam się na samą myśl, że będę tam mieszkać sama. Zaczynałam żałować, że dałam się namówić na ten niepotrzebny wypadek. Podskoczyłam na dźwięk pukania do drzwi. Mruknęłam ciche proszę i odwróciłam się stając twarzą w twarz z Perrie.
-Dziś jest wielki dzień...
-Tak wiem, przeprowadzam się dzisiaj - przerwałam jej
-Nie to zupełnie nie to! Dziś mija równo pół roku odkąd zaczęłaś chodzić z Liamem.
-Naprawdę?
Blondynka pokręciła z powątpiewaniem głową i wyszła z mojej sypialni. Westchnęłam cicho. Czyli już pół roku odkąd jestem z Liamem. Pół roku odkąd nie widziałam Justina. Zakręciłam na palcu wystający z koczka kosmyk włosów. Kiedy się rozstawaliśmy obiecał mi, że będzie o mnie walczył. Nie dotrzymywał słowa. Gdzieś głęboko miałam nadzieję, że będzie coś robił, ale nie chciałam się do tego przyznać. Podciągnęłam kolana pod brodę i rozejrzałam się po mojej sypialni. Była ona dość oryginalnie urządzona. Przy czarnej ścianie stały zapakowane walizki i pudła. Z półek zniknęły książki i kosmetyki, jedyną niezmienną rzeczą były ubrania, które nadal tkwiły w szafie. Postanowiłam w końcu je spakować, a dla umilenia tej czynności włączyłam radio, nawet nie podejrzewając jak duży robię błąd.
-Jestem podekscytowany tym, że to właśnie naszą stację wybrałeś do premiery swojej nowej piosenki Justin. - usłyszałam głos spikera z głośników
-Daj spokój - zamarłam z moją ulubioną parą szortów w rękach na dźwięk tego głosu. 
-Słyszałem ten kawałek i muszę powiedzieć, że jest bardzo emocjonalny.
-Tak - zabrzmiała cisza, a po niej krótki śmiech - Pisałem go z myślą o ukochanej dziewczynie. Zresztą prawie wszystkie piosenki, które będą miały swoją premierę w cyklu musicmonday były pisane z myślą o niej.
-Mówisz, że te utwory dotyczą konkretnej dziewczyny. Czy chodzi zatem o wschodzącą gwiazd muzyki Selenę Gomez.
Otworzyłam usta ze zdziwienia i usiadłam na krawędzi łóżka. Moje serce zaczęło mocniej bić wyczekując na odpowiedź Justina, która nie nadchodziła dość długo. Rozległ się za to śmiech spikera.
-Widzę, że nie chcesz tego ani potwierdzać, ani temu zaprzeczać. Dobrze, więc posłuchajmy tej piosenki, niech twoja muzyka mówi za ciebie. Zapraszam wszystkich słuchaczy na premierę piosenki Justina Biebera Heartbreaker.
Siedziałam osłupiała dopóki nie zabrzmiała pierwsza reklama po skończonej piosence. Rzadko kiedy muzyka wywoływała u mnie tak skraje emocje. Z jednej strony byłam wzruszona, już dawno nie słuchałam tak pięknego i szczerego utworu. Już po pierwszych tonach muzyki, a potem po początkowych słowach i stylu w jaki została wykonana słychać było, że Justin włożył w nią wiele serca. Z drugiej zaś strony byłam wściekła. Oczywiste był, że piosenka była o mnie, a opisywała zdarzenia, które nigdy nie miały miejsca. Zacisnęłam pięści i chwyciłam zeszyt z nutami. Skoro on może pisć piosenki o mnie to dlaczego ja nie mogę o nim?
***
Witam wszystkich. Oto druga cześć mojego opowiadania :) Mam nadzieję, że wam się spodoba :) zapraszam do czytania i proszę o pozostawieniu po sobie śladu w formie komentarza, żebym mogła wiedzieć ile osób zobaczyło tego posta :)

Życzę wszystkim miłych wakacji i udanego wypoczynku