poniedziałek, 29 września 2014

Rozdział 3

Obracałam się ze zniecierpliwieniem na fotelu, jednocześnie wpatrując się zawzięcie w moją stylistkę Thalię, która rozmawiała o czymś przyciszonym głosem przez telefon. Przytłaczał mnie widok mojej twarzy, która odbijała się w każdym lustrze w salonie fryzjerskim. Było to małe, ekskluzywnie wykończone. Ściany były w miłym kremowym kolorze zupełnie nie pasującym mi do tego miejsca, kojarzyły mi się bardziej z kuchnią babci co troszeczkę dodawało mi otuchy. Odgarnęłam włosy z twarzy i niechętnie spojrzałam w lustro, które było najbliżej. Miałam podkrążone oczy, które nie udolnie próbowałam zakryć makijażem. Westchnęłam, po czym zsunęłam się lekko na fotelu przymykając powieki. Nie spałam ostatnio dobrze. Od pamiętnej kłótni z Liamem jakieś trzy dni temu spałam może 12 godzin. Nie umiałam zasnąć, zastanawiając się nad sensem mojego związku. Odcięłam się też kompletnie od świata zewnętrznego. Justin nie dawał mi spokoju, pisząc coraz to nowe wiadomości, ale starałam się je ignorować. Chciałam najpierw pogodzić się ze swoim chłopakiem, a dopiero później zająć się resztą swoich więzi towarzyskich.
-Mówię Ci, że to świetny pomysł - powiedziała Thalia ściskając w geście pocieszenia moje ramiona.
-Jakbym się przejmowała głupią wizytą u fryzjera - mruknęłam poprawiając się na krześle.
Brunetka posłała mi wściekłe spojrzenie, po czym zajęła się wyjaśnianiem fryzjerowi na czym ma polegać zmiana w moich włosach. Wyjęłam telefon i wystukałam szybką wiadomość do Belli. Jako, że dziś piątek, a moja przyjaciółka obiecała, że na weekend przyjedzie, a ja miałam ją odebrać z lotniska trzeba się dowiedzieć, o której będzie. Wzdrygnęłam się lekko czując obcą dłoń na moich włosach, ale szybko uświadomiłam sobie gdzie jestem i uśmiechnęłam się lekko do chłopaka, który stał za mną. Nie mógł mieć on więcej niż 25 lat.
-Jest pani pewna swojej nowej fryzury? To bardzo... - zamyślił się - ... ciężkie do zrobienia.
Zerknęłam z przestrachem na Thalię,która pokiwała ochoczo głową.
-Niech pan robi co szefowa każe - uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy.
Od dziecka uwielbiałam, kiedy ktoś robił coś przy moich włosach. Jest to dla mnie niewiarygodnie odprężające. Na moich ramionach pojawiła się gęsia skórka, kiedy mężczyzna muskał je opuszkami palców. W moich myślach mimowolnie pojawiły się te wspólnie spędzone z Justinem chwile, podczas jego trasy konce... Otworzyłam szeroko oczy i prawie wstałam z fotela.
-Jakiś problem? - dwie pary oczu wpatrywały się we mnie intensywnie.
-Nie, nie. Przepraszam.
Mężczyzna znów zajął się poprzednią czynnością, ale ja nie pozwoliłam sobie odpłynąć. Niby dlaczego w chwili kompletnego relaksu, przypominając sobie intymne chwile ze swojego życia nie pomyślałam o swoim chłopaku, tylko o Justinie? Może z nim było ci lepiej? - odezwał się cichy głosik w mojej głowie. Odgoniłam pośpiesznie natrętne myśli i uśmiechnęłam się sztucznie do przyglądającej mi się badawczo Thalii. Chyba to kupiła, bo wróciła do nadzorowania pracy fryzjera.
Po trzech godzinach bezczynnego siedzenia ( no dobra od czasu do czasu zmieniałam jego miejsce) Jack ( bo tak miał na imię mój mistrz nożyczek) skończył swoje dzieło. Jako, że od co najmniej pół godziny Bella pisała z zapytaniem czy przyjadę, a ja ciągle pisałam, że ma się beze mnie nie ruszać z lotniska wybiegłam z salonu machając moim towarzyszom na pożegnanie i nawet nie spojrzałam w lustro. W biegu wrzuciłam torebkę do samochodu i włożyłam kluczyki do stacyjki. Kiedy tylko odpaliłam wnętrze pojazdu wypełniły dźwięki piosenki Justina "All That Matters". Kołysałam się lekko w rytm muzyki, próbując jednocześnie zapomnieć o komentarzu, który szatyn dołączył przy premierze piosenki. Może to o to tak naprawdę wściekł się Liam? Przecież to było tego samego dnia. Zajeżdżając na parking lotniskowy od razu zauważyłam Bellę stojącą sztywno z małą walizeczką. Kliknęłam w klakson, a moja przyjaciółka momentalnie spojrzała w stronę samochodu. Dobrze, że chroniła mnie karoseria, a wzrok nie mógł zabijać.
-Czy ty wiesz ile ja na ciebie czekam? - spytała pakując swój zad do samochodu. - Całą wieczność no... AAAA!!! - nagle zaczęła niekontrolowanie wrzeszczeć.
-Co się drzesz debilu? - spytałam odpalając silnik i jadąc powoli w stronę mojego domu.
-Co ty masz na głowie? - dobitnie zaakcentowała ostatnie słowo.
-Na głowie to ja mam włosy.
-Dobra. A na włosach. Znaczy - poprawiła się szybko - No bo twoje włosy są... inne.
-Tak Isabello - posłała mi spojrzenie godne mordercy - Bo właśnie wracam od fryzjera.
Ruda wzruszyła ramionami i mruknęła pod nosem:
-Jak przestanę się malować i zetnę na pazia to też ci powiem, że tylko wracam od fryzjera.
Zaczęłam niekontrolowanie chichotać. Cała Bella. Kiedy weszłyśmy do domu Bella od razu wbiegła pod prysznic, a ja nie czekając na nią wbiłam się w pidżamę z zamiarem poczytania książki. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.
Obudził mnie głośny śmiech dochodzący z salonu. Rozejrzałam się półprzytomnie po pokoju. Wszytko było jak zawsze, stwierdziłam, że musiało mi się wydawać i już miałam z powrotem opaść w krainę Morfeusza kiedy tan sam dźwięk znów przerwał ciszę. Siadłam gwałtownie przy okazji zahaczając głową o metalowe ramy łóżka. Po prostu pięknie. Będę miała jednego wielkiego siniaka na głowie. Wstając zauważyłam na biurku kartkę zamazaną pismem Belli. "Przyszli goście. Znaczy się skład One Direction i 5 Second of Summer. A i zapomniałabym Justin też jest. Podobno nie dawałaś znaku życia i wszyscy się martwią. Wstawaj szybko ogarniaj się i chodź"
Przez moment tylko wpatrywałam się osłupiała w kartkę. Liam i Justin w jednym pokoju? To się nie może skończyć dobrze. W tym samym momencie usłyszałam głośny śmiech z dołu. Nie, wszystko jest w porządku. Wyjęłam z szafy białą bluzkę zapinaną na guziki i zwykłą spódnicę w tym samym kolorze. Wbiegłam do łazienki i stanęłam jak wryta. Teraz rozumiałam co Bella miała na myśli mówiąc, że moje włosy są dziwne. Niby wszystko było jak dawniej, ale miałam grzywkę (jak ja mogłam nie zauważyć jak Jack ją ścinał?) a końcówki moich włosów były różnokolorowe. Po pierwszym szoku stwierdziłam, że wygląda to nawet ładnie. Ogarnęłam się dość szybko i w takim samym tempie zbiegłam po schodach.
-Cześć wszystkim - wrzasnęłam wchodząc do salonu.
W pomieszczeniu nastała cisza a wszyscy przyglądali mi się tak jakoś dziwnie. No co człowieka nigdy nie widzieli czy jak?
-Co ty masz na głowie? - jak zawsze inteligentnie zaczął Harry.
-Bosz... Hazza ja na głowie mam włosy nie wiem jak ty...
Chłopak pokazał mi język, a wszyscy w pomieszczeniu znów zaczęli się śmiać. Jak na osobę kulturalną przystało przeprosiłam za swoją nieobecność i przedstawiłam się chłopakom, których formalnie jeszcze nie znałam. Po dość długim czasie, który spędziliśmy jak dawniej zgraną paczką do Liama zadzwoni ktoś z ich sztabu prosząc o natychmiastowy przyjazd. Chcąc nie chcąc musieli ruszyć dupy i opuścić mój salon. Zaraz za nimi wyszli Luke, Calumn, Michael i Ashton. Powlokłam się za Liamem i delikatnie odciągnęłam go w tył. No to Selena zbieraj się, czas na poważną rozmowę, w której podasz argumenty dlaczego musicie być razem.
-Sel ja to sobie wszystko przemyślałem - zaczął chłopak - Niepotrzebnie się wtedy tak wściekałem. Skoro mówisz, że to tylko kolega to tak jest. To nie popsuje relacji między nami, prawda?
Już miałam skakać ze szczęścia i wtulić się mocno w jego szyję krzycząc głośne "TAK", kiedy usłyszałam cichy śmiech. Ciarki przebiegły po moim ciele kiedy usłyszałam ten przytłumiony głos i sama nie do końca chyba wiedząc co mówię zaczęłam:
-Może i dobrze, że się tak stało Liam. Mam wrażenie, że lepiej nam jako przyjaciele. Dziś było tak idealnie, a kiedy tylko zaczynamy myśleć o sobie jako tej drugiej połówce coś się psuje. Nie chcę tego chcę mieć cię przy sobie.
Szatyn wpatrywał się we mnie dość długo, po czym obdarzył mnie uśmiechem, którego już długo nie oglądałam.
-Masz rację - przytulił mnie krótko na pożegnanie - Lecę. Baj mała.
-Łatwo poszło - mruknęłam sama do siebie.
Wróciłam do domu gdzie siedzieli Justin i Bella. Moja przyjaciółka miała parę załatwień na mieście, więc szybko się ulotniła, a ja zostałam sama z Bieberem.
-Przepraszam, że nie odbierałam. Musiałam sobie wszystko poukładać.
-Nie ma sprawy. - posłał mi wymuszony uśmiech, który raczej wyglądał jak grymas - Liam pewnie już planuje wasz romantyczny wieczór.
-Nie - zaśmiałam się cicho - Stwierdziliśmy, że zostaniemy przyjaciółmi. Tak jest łatwiej.
Jego wzrok momentalnie ożył. Nachylił się do mnie przez stół i szepnął konspiracyjnie:
-Czyli teraz nie masz chłopaka? Jesteś singielką?
-No tak - mruknęłam
Justin momentalnie znalazł się za mną. Obrócił moje krzesło i nim zdążyłam się zorientować co on robi jego usta już spotkały moje. A ja co? Nie będę ukrywać, że czekałam na to od kąt pojawił się w moich drzwiach.
***
Bosz... co ja ze sobą robię! Przepraszam. Wiem, że zawalam, ale przytłacza mnie początek liceum. Jak tylko się ogarnę i zorganizuję, to notki będą częściej. Jesteście naprawdę wspaniali i cieszę, się za tak dużą liczbę komentarzy. Mam nadzieję, że nie zniechęcicie się do mnie z powodu tej przerwy. Przepraszam jeszcze raz ;)