piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 2

-Hej. - powiedziałam, w końcu nadal stojąc jak wmurowana.
-Nie wpuścisz mnie? - Justin zaśmiał się cicho
Odsunęłam się z przejścia, żeby chłopak mógł wejść do domu. Zamknęłam za nim drzwi.
-Proszę zdejm buty - powiedziałam odwracając się do niego - Sprzątałam tu niedawno. Nawet podłogę umyłam.
Brzmiało to tak, jakbym za wszelką cenę chciała, się pochwalić tym jaka jestem odpowiedzialna. Może Bella miała rację, za długo siedziałam tu zupełnie sama?
-Ty sprzątałaś - szatyn zaśmiał się lekko, ale wykonał moją prośbę - Aż nie mogę w to uwierzyć.
Wystawiłam jeżyk i zaśmiałam się cicho. Zapadła cisza, która zdawała się być wręcz namacalna. Zastanawiałam się po co Justin mnie odwiedził, ale nie zamierzałam pierwsza się odzywać. On natomiast jakby zupełnie zaciął się w sobie. Stał tam i tak intensywnie się we mnie wpatrywał. Stwierdziłam, że trzeba dać za wygraną, bo inaczej zestarzejemy się w tym korytarzu.
-Napijesz się czegoś? Tylko nic wysoko procentowego, bo tego to Ci już chyba wystarczy - zaśmiałam się i zaczęłam wachlować sobie dłonią przed nosem chcąc odgonić, od siebie zapach alkoholu.
-Można prosić wodę - chłopak wydawał się być mi wdzięczny.
Pokiwałam głową i gestem ręki, nakazałam mu iść za sobą. Weszliśmy do kuchni gdzie wskazałam mu krzesło, a sama zaczęłam się krzątać. Czego on może ode mnie chcieć? Nie odzywał się pierwsze przez pół roku, a teraz pojawia się u mnie w domu bez żadnej zapowiedzi. Cały Justin. Postawiłam przed nim szklankę z wodą.
-Ładna koszulka - na jego twarzy znów pojawił się ten ironiczny uśmiech, którego wcześniej nie widziałam.
-Po co przyszedłeś? - rzuciłam z być może przesadną wrogością ignorując jego zaczepkę.
Justin nie odezwał się od razu. Znów zaczął mi się tak natarczywie przyglądać, przez co chciałam spuścić wzrok, ale wytrzymałam jego spojrzenie z dumnie uniesioną głową. Chłopak westchnął.
-Chcę, żeby wszystko było jak dawniej. Nie przerywaj mi - mruknął zirytowany kiedy już otwierałam usta, patrzyłam się na niego nieźle zdziwiona, Justin nie miał w zwyczaju odzywać się tak - Wiem, że masz chłopaka i takie tam - prychnął jakby nieźle go to bawiło - Zanim weszliśmy w nasz niezbyt udany związek byliśmy przyjaciółmi. - zaczerpnął powietrza - O takie dawniej mi chodzi.
Patrzyłam się na niego w osłupieniu.
-Żartujesz sobie czy jak?
-Niby czemu?
-Czemu?! - wrzasnęłam - Nie dajesz znaku życia, przez pół roku. To było cholerne pół roku Justin! Mogłeś chociaż wysłać jakiegoś głupiego smsa! A teraz stajesz w moich drzwiach jak gdyby nasze ostatnie spotkanie było zaledwie wczoraj i proponujesz przyjaźń? Nie sądzisz, że coś jest nie tak?
-Niby czemu? - powtórzył - Byłem za dużym gówniarzem, żeby podjąć taką decyzję.
-I mam uwierzyć, że tak bardzo się zmieniłeś? - rzuciłam zirytowana.
Prawda była taka, że od razu zauważyłam w nim zmianę. Kiedy tylko otworzyłam drzwi. Wydawał się być taki zimny i cyniczny. Nie był już tym śmiejącym się ciągle chłopakiem, którego znałam wcześniej.
-Owszem. Zmieniłem się. - powiedział po czym spojrzał mi głęboko w oczy - Proszę shawty, tęskniłem za tobą.
Poczułam jak moje serce łamie się na pół słysząc ton jakim wypowiedział te trzy słowa. Przyjrzałam mu się dokładnie. W jego oczach można było dostrzec ból, który próbował ukryć pod maską ironii. Usiadłam na przeciwko szatyna i uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
-Myślę, że przyjaźń to dobre rozwiązanie - powiedziałam w końcu - Też za tobą tęskniłam Justin - dodałam wyciągając do niego rękę, którą on od razu ujął.
Chłopak uśmiechnął się do mnie, w tak uwielbiany przeze mnie sposób.
-A tak właściwie to jak się tu dostałeś?
-Przyjechałem - powiedział jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
-Ktoś cię podwiózł? - drążyłam temat
-Nie - zaśmiał się - O co ci chodzi?
-O co mi chodzi? Przecież ty jesteś pijany!
-Ja? Nie - rzuciłam mu groźne, w moim mniemaniu, spojrzenie - Dobra może wypiłem dwa piwa, ale to nie powód, żebym nie prowadził samochodu.
-Ależ to jest do tego powód.
Justin spojrzał na mnie z powątpiewaniem, kiedy w mojej sypialni rozległy się znajome nuty piosenki Hakuna Mattata. Pobiegłam na górę zostawiając szatyna samego. Znalazłam telefon w torebce, która leżała na środku pokoju. Zdecydowanie muszę tu posprzątać pomyślałam odbierając telefon, nawet nie patrząc kt dzwoni.
-Seleno, za godzinę przyjedzie twoja babcia - od razu poznałam głos mamy - Prosiłabym, żebyś do południa była w domu.
-Dobrze mamuś - mruknęłam torując sobie drogę do okna, przez ubrania - Postaram się być jak najszybciej.
Rozłączyłam się i wybiegłam z pokoju. Justin siedział dokładnie tam gdzie go zostawiłam.
-Bardzo cię przepraszam - powiedziałam wchodząc do kuchni - Ale dzwoniła moja mama i prosiła, żebym przyszłą do domu. Odwiedziny babci - wzniosłam oczy ku niebu
-Spoko, odwiozę cię.
-Nie! Nie pozwolę, ci prowadzić samochodu pod wpływem alkoholu.
Widziałam, że na końcu języka ma uwagę, o tym jak to wypił dwa piwa i takie tam.
-W takim razie cię odprowadzę  powiedział tylko wstając.
-Dziękuję za dobre intencje, ale muszę jeszcze wziąć prysznic i takie tam.
-Poczekam.
-Skoro chcesz - wzruszyłam ramionami -  To może idź pooglądać telewizję.
Pokiwał głową i wyszedł za mną. Wskazałam mu drogę po czym pobiegłam na górę szybko się ogarnąć. Letni prysznic od razu mnie orzeźwił. Natarłam się miętowym płynem. Chyba, mam jakąś obsesję na punkcie tej mięty. Wytarłam się w ekspresowym tempie. Wysuszyłam włosy i zrobiłam sobie lekki makijaż. Nie starałam się za bardzo. Nie ważne jak perfekcyjnie bym wyglądałam babcia i tak znajdzie coś do czego się przyczepi. Taka już była, zresztą jej syn, a mój ojciec był taki sam. Ubrałam zwykłe czarne szorty i szarą bluzkę po czym szybko zeszłam na dół.
-Gotowa - wrzasnęłam wchodząc do salonu
Justin wyłączył telewizor i szybko wstał z kanapy. Wyszliśmy z domu, a ja zamknęłam drzwi na klucz. Justin spojrzał tęsknie w stronę swojego samochodu.
-Jesteś pewna, że nie mogę prowadzić?
-Tak! A po za tym muszę jeszcze wstąpić po kawę. Obudziłeś mnie o świcie.
-Świcie - prychnął - Była dziesiąta.
-Dla mnie to świt - wyminęłam go i wpadłam go kawiarni.
Zaczęłam składać zamówienie, kiedy oczy dziewczyny rozszerzyły się ze zdziwienia. Spojrzała na kogoś za mną, a potem znów na mnie. Odwróciłam się, w progu stał Justin i uśmiechał się lekko. Blondynka zrealizowała moje zamówienie, nie przestając dziwnie się nam przyglądać. O co jej chodzi no? Odebrałam swój kubek i wyszliśmy z kawiarni.
-Nie mówię, że kiedyś wstawałaś jakoś wcześnie, ale dziesiąta to już nie świt - szatyn powrócił do naszej przerwanej rozmowy.
-Dziś wyjątkowo to był świt - zaśmiałam się - Zresztą cieszę się, że mnie obudziłeś.
-Ja też - Justin objął mnie w tali, a ja z przyzwyczajenia wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.
-A tak właściwie to skąd wiedziałeś gdzie mnie szukać?
-Byłem w twoim starym mieszkaniu. Perrie powiedziała mi, gdzie cię szukać.
-Cała Perrie - mruknęłam, a szatyn pokiwał głową.
Pod domem rodziców byliśmy jakieś pół godziny później. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że to tak blisko ode mnie. Pocałowałam Justina na pożegnanie w policzek i pobiegłam do domu. Jak zawsze drzwi nie były zasunięte. Kiedyś ktoś ich okradnie to zobaczą.
-Jestem! - wrzasnęłam
-Selena kochanie - do przedpokoju weszła babcia, a za nią mama z niezbyt zadowoloną miną - Czy to prawda moja droga, że nie poszłaś na studia, bo chcesz śpiewać? To bardzo nieodpowiedzialne. - przyjrzała mi się dokładnie - Dziecko jak ty wyglądasz?! Te spodnie chyba skurczyły Ci się w praniu. Pierz je w zimnej wodzie.
Zaśmiałam się widząc jak mama przewraca oczami ponad ramieniem kobiety.
Z domu rodziców wyrwałam się wczesnym wieczorem. Miałam już dość kazań babci na temat moich złych wyborów, a do tego te spojrzenia ojca mówiące, że całkowicie się z nią zgadza. Kiedy doszłam do domu samochodu Justina już nie było. Westchnęłam z rezygnacją. Przecież prosiłam go, żeby dzisiaj nigdzie nie jeździł. Kiedy podeszłam bliżej zauważyłam, że na progu ktoś stoi. Dopiero po kilku sekundach rozpoznałam Liama. Chciałam go pocałować, ale chłopak lekko się odsunął co mnie zdziwiło. Otwierałam usta, żeby spytać się go o co chodzi, kiedy sam zaczął rozmowę.
-To przez niego nie chcesz ze mną gadać?
-Co? - stałam jak zdezorientowana, na początku myślałam, że chodzi mu o Luka, ale przecież blondyn obiecał, że nic mu nie powie.
-Wiedziałem, że on nie odpuści, ale myślałem, że ty naprawdę mnie kochasz.
-Bo kocham. - powiedziałam już nieźle podirytowana. - O co ci chodzi?
-O to. - powiedział podając mi jakąś gazetę.
Stronę tytułową zdobiło wielkie zdjęcie moje i Justina. Chłopak mnie obejmował i oboje się śmialiśmy. "Wielki powrót słynnej Hollywoodzkiej pary" głosił wielki nagłówek, a na dole był jeszcze dopisek "Ciekawe co na to wszystko Liam Payn". Szybko prześledziłam tekst wzrokiem. Był tam wywiad z pracownicą kawiarni, która zarzekała się, że widziała nas i wyglądaliśmy na naprawdę zakochanych. Chciało mi się z tego wszystkiego śmiać, ale potem spojrzałam na twarz swojego chłopaka.
-Daj spokój - powiedziałam - Chyba w to nie wierzysz? Przecież sam dobrze wierz jakie są te brukowce.
-Ale zdjęcia nie kłamią - wycedził
-Daj spokój - jęknęłam - Ja i Justin jesteśmy tylko przyjaciółmi. Ty chyba naprawdę w to nie wierzysz?
-Sam już nie wiem w co wierzyć. Wiem na pewno, że on cię dalej kocha - powiedział po czym odkręcił się na pięcie i odszedł.
-A ja kocham ciebie - wrzasnęłam za jego plecami.
***
Bardzo przepraszam, że rozdział jest tak późno, ale w wakacje naprawdę nie mam jak pisać. Z początkiem września rozdziały powinny pojawiać się częściej. Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, nie spodziewałam się, że blog odniesie aż taki sukces. To bardzo miłe, wiedzieć, że komuś się to podoba. Jeszcze raz przepraszam i obiecuję, że od września się poprawię.